sobota, 21 czerwca 2014

Suicide circus 2/2

To opowiadanie jest naprawdę długie, niemniej jednak liczę, że znajdziecie dzień na przeczytanie tego i zastanowienie się nad sensem. Starałam się ukryć w tym uniwersalny morał co znaczy, że ile by osób tego nie przeczytało, tyle też znajdzie swoją prawdę życiową. Zachęcam do czytania innych opowiadań i komentowania !
___________________________________________________

Od tamtego dnia do lustra nie zbliżyłem się nawet na milimetr. Unikałem go niemal jak właściciela mojego mieszkania, który to regularnie co dwa miesiące przychodził mnie odwiedzać w celu wyciągnięcia ode mnie pieniędzy za czynsz. I nie, wcale się nie bałem. I nie, nie zamierzałem uciec z tej dziury zaraz po opłaceniu rachunków. Ja najzwyczajniej w świecie wolałem nigdy więcej nie czuć czyjegoś oddechu na moich barkach. Nie byłem przyzwyczajony do smrodu innego niż mój własny. Tak więc równo tydzień po opisanych przeze mnie wydarzeniach spakowałem wszystkie najważniejsze rzeczy do niebieskiej walizki i wprowadziłem się do kolegi. Miał na imię bodajże Marek - choć wszyscy nazywali go Michałem ( sam też tak robiłem, mimo że nie wiedziałem dlaczego) - i był moim kumplem z pracy. Nasza znajomość ograniczała się do krótkiego przywitania bądź też ratowania tyłka, gdy szef przypominał sobie o BHP, niemniej jednak gdy tylko zarzuciłem temat, że nie mam gdzie się podziać ten od razu zaoferował pomoc. Nie powiem, zdziwiłem się jego otwartością, ale szybko porzuciłem obawy, gdy zrozumiałem, że może on mieć problemy finansowe. Współlokator zawsze się przyda ( szczególnie gdy w drzwiach pojawia się właściciel po pieniądze) zważając na to, że szefostwo postanowiło obniżyć nam pensję. Tak więc zaledwie dwa dni później stałem pod jego drzwiami z moją nieporęczną walizką obok. Okolica wydała mi się nie należeć do tych przyjemnych, co tylko upewniło mnie w fakcie, że mój kolega z pracy ma problemy z opłacaniem rachunków. Nie czułem się jednak nieswojo, bowiem sam mieszkałem w niewiele lepszych warunkach, a to tylko dzięki mojej matce, która zostawiła mi po sobie te przeklęte miejsce. " Pewnie to ta starucha mnie nawiedza" - pomyślałem, gdy sytuacja z wodą w łazience powtórzyła się - "Ona nie umiała się oprzeć godzinnym kąpielom". Ale czy byłem, aż tak złym synem, aby własna matka rujnowała mi życie ? Podejrzewałem, że kto jak kto, ale ta kobieta by tego nie zrobiła (nawet mi).

sobota, 7 czerwca 2014

" Suicide circus" 1/2

Zapraszam wszystkich bardzo serdecznie do przeczytania nowego opowiadania pt. " Suicide circus".
Będzie ono podzielone na dwie części, z których to w pierwszej dzieje się niewiele - dlatego życzę wytrwałości :)
Zapewniam, że dalej wszystko się rozkręci !
___________________________________________________

Zanim cokolwiek napiszę, zacznę od przedstawienia się : mam czterdzieści lat na karku i jestem zabójcą swojego najlepszego przyjaciela. Myślę, że nic więcej dodawać nie muszę. Z tych dwóch informacji powinniście wiedzieć jakim człowiekiem jestem, a przynajmniej co nie co podejrzewać. Mianowicie, większość osób w moim otoczeniu uważa mnie za cichego samotnika bez żony i przyjaciół. Do tej pory zastanawiam się jakim cudem wyszedłem z domu w poszukiwaniu pracy. Przyznam szczerze, że nie jestem interesującą kompanem - nawet dla samego siebie. Jako mały chłopczyna uważałem, że każdy dojrzały mężczyzna uznawany za samotnika jest ukrytym geniuszem, który w zaciszu domowym rozwiązuje zagadki kryminalne, niczym Sherlock Holmes. Tymczasem ja najzwyczajniej w świecie zaraz po pracy siadam przed telewizorem z puszką zimnego piwa w dłoni i oglądam co leci, byleby tylko nie myśleć o życiu. Tak też minęło ponad dwadzieścia lat mojego życia. Nie narzekam. Dopóki pozwalało mi to uciec od błędów z przeszłości, dopóty nie śniłem o niczym ambitniejszym. Moje dziecięce marzenia zostania policjantem obróciły się w proch, a ja nie zamierzałem brudzić sobie rąk zbieraniem jakiegoś piachu. Gdybym poszedł za owym pragnieniem musiałbym wsadzić się za kratki za zabójstwo Igora i zamach na życie gliniarza: tutaj siebie. Tak czy inaczej, jestem starym kierowcą ciężarówek, umierającym każdego dnia bardzo powolną śmiercią.

sobota, 31 maja 2014

Macabre town Brellet

Witam wszystkich w pierwszym poście na tym blogu ;]
Jak już pewnie wiecie - będziemy na nim udostępniać straszne opowiadania i creepypasty naszego autorstwa. Zapraszam do czytania ;]
____________________________________________________



Już na początku chciałbym Was poprosić o przeczytanie tego do końca. Wiem, że ciężko będzie Wam w to uwierzyć. Przyznam szczerze, że gdybym usłyszał od kogoś podobną historię, wyśmiałbym go. Jednak przysięgam na wszystko, co mi drogie - nie kłamię. 

Więc tak. Wiem, że na początku powinienem się przedstawić, jednak wolałbym pozostać anonimowy. Przyjmijmy, że możecie mnie nazywać "Joe". Mogę zdradzić tylko, że mam 22 lata i mieszkam gdzieś w środkowej części Polski i chciałbym Wam opowiedzieć moją historię, póki nie jest jeszcze za późno. Wybaczcie, jeżeli nie zdążyłbym jej dokończyć...
Abyście mogli wszystko zrozumieć, muszę cofnąć się kilka lat wstecz. 

Od zawsze lubiłem się bać. Gdy ledwo co "odrosłem od ziemi", już znałem wszystkie najpopularniejsze horrory, straszne opowieści i gry, a także zdjęcia i amatorskie filmiki. Przez długi czas nie przeszkadzało mi oglądanie codziennie tego samego. Byłem smarkaczem i fakt, że interesuję się czymś takim był dla mnie powodem do dumy. Jednak w wieku plus-minus piętnastu-szesnastu lat, poczułem chęć przeżycia czegoś na własnej skórze. Chciałem znaleźć się w nawiedzonym miejscu, czuć oddech czegoś, co właściwie nie istnieje, na karku, lub po prostu zobaczyć ducha. Nie wiem, dlaczego, ale chyba dużo osób w takim wieku pragnie przeżyć tego rodzaju przygodę, którą mógłby opowiadać swoim wnukom. Teraz strasznie tego żałuję. Gdybym tylko mógł cofnąć czas... ale nie mogę..